Przyjmijmy poglądy dowolnego filozofa, który uchodzi za wielkiego.
Następnie rozważmy dwóch współczesnych filozofów. Pierwszy z nich jest pracowity, bardzo inteligentny i przenikliwy. Drugi natomiast jest leniwy, mało bystry i powierzchowny. Obaj natrafiają na poglądy wielkiego filozofa. Pierwszy filozof prawidłowo interpretuje jego system, zgodnie z zamierzeniami autora. Ponieważ jednak nie ma nic nowego do powiedzenia na ten temat, rusza dalej. Drugi filozof natomiast kompletnie nie rozumie systemu, sprowadzając go w zasadzie do karykatury. Na tej podstawie pisze płomienną polemikę.
Podczas gdy pierwszy filozof nadal pozostaje w tym roku bez publikacji, drugi pławi się w triumfie. Mimo że jego praca jest powierzchowna i stronnicza, została zauważona przez specjalistów, którzy produkują na jej temat stosy polemik, przez co jest szeroko cytowana.
Ten przykład jest oczywiście skrajny, ale dobrze ilustruje, że bodźce w świecie akademickim często nie są takie, jakie być powinny, i rodzą pokusę pójścia na skróty lub podejmowania działań, które nie posuwają dziedziny naprzód, ale są korzystne z perspektywy kariery. Uważam, że właśnie z tego powodu w akademickiej filozofii jest tak wiele pustej gadaniny i niekończących się sporów. Jeśli publikacje i cytowania są główną miarą sukcesu, lepiej pleść bzdury, niż milczeć.
Zaletą uprawiania filozofii niezależnie, czyli poza światem akademickim i jego oczekiwaniami oraz wymogami, jest to, że pozwala ona pozostać wiernym własnym zainteresowaniom i celom. Jeśli chodzi o mnie, interesuje mnie przede wszystkim problem metarzeczywistości, czyli pytanie: jaka jest treść metarzeczywistości? Mogę w pełni poświęcić się sformułowaniu najlepszej odpowiedzi. Nie muszę angażować się w zbędne dyskusje i spory, które nie zbliżają mnie do celu. Co więcej — mogę nie publikować nic przez dekady, jeśli nie mam nic do powiedzenia, i po prostu spokojnie zagłębiać się w wybrany temat. Spróbujcie tego w akademii! Tam obowiązuje zasada: jeśli nie publikujesz, nie istniejesz.
Te myśli naszły mnie podczas lektury książki Yitzhaka Melameda Spinoza’s Metaphysics: Substance and Thought. Autor opisuje tam interpretację metafizycznego systemu Spinozy przez Curleya. Curleyowi nie podobały się pewne konsekwencje systemu Spinozy, więc aby się ich pozbyć, zinterpretował go zupełnie na nowo. W jego ujęciu Bóg jest wyłącznie pierwszą przyczyną, a modyfikacje są poza Nim: Bóg jest przyczyną Wszechświata, ale Wszechświat nie jest w Bogu. Jest to oczywiście interpretacja oryginalna, ale nie znajduje absolutnie żadnego potwierdzenia w pismach Spinozy. Wręcz przeciwnie — wiele fragmentów wyraźnie jej przeczy, a jedynie garstkę można na siłę zinterpretować na jej korzyść.
Z punktu widzenia akademii taka praca jest pożądana, bo generuje dyskusję — umożliwia pisanie polemik i odpowiedzi itd. Nie zbliża nas jednak do właściwego celu metafizyki Spinozy — wyjaśnienia treści metarzeczywistości.
Tekst w języku angielskim: Reflection on academic philosophy