Z moich ostatnich refleksji niezbicie wynika, że Bóg posługuje się matematyką w takiej formie, jaką znamy. Dlaczego akurat tą matematyką, a nie inną? Nie sądzę, aby została Mu narzucona; raczej sam ją „wybrał”, podobnie jak wiele systemów fizycznych osiąga stan stabilności przy minimalnej energii. Bóg mógł również dążyć do systemu, który jest zarazem najbardziej ekspresywny, wewnętrznie spójny i harmonijny. Tak jak najlepszy muzyk sięga po instrumenty najwyższej klasy, tak Bóg wybrał znaną nam matematykę.
Na myśl przychodzi analogia z szachami. Im lepszy gracz, tym węższy wachlarz posunięć. Początkujący rozważa wszystkie możliwości, natomiast arcymistrz szybko odrzuca większość jako bezwartościowe i wybiera z ograniczonego zestawu ruchów kandydackich. Podobnie Bóg — niczym szachowy arcymistrz — ograniczył swój repertuar posunięć w przyjmowaniu kolejnych form do znanej nam matematyki. Oczywiście, dotyczy to przynajmniej znanej nam rzeczywistości fizycznej i nie musi odnosić się do innych rodzajów rzeczywistości, które mogą istnieć.
Niemniej, byłbym ostrożny z próbą utożsamienia Boga (czy Esencji) z matematyką. Matematyka jest raczej warstwą abstrakcji powyżej Boga, lecz nie różną od Niego; istnieje, ponieważ umożliwia Mu przyjmowanie kolejnych form, w tym dynamicznych struktur matematycznych takich jak nasz Wszechświat. Jest to w pewnym sensie podobne do tego, jak ludzie budują miasta. Nie robią tego bezpośrednio z całkowicie naturalnego stanu, lecz dopiero wtedy, gdy dysponują narzędziami, podstawową kulturą, umiejętnością uprawy ziemi itp. Można więc powiedzieć, że fundamentalna organizacja społeczna tworzy warstwę abstrakcji ponad ludzkością, i dopiero z tej warstwy powstają miasta. Ta warstwa abstrakcji nie jest czymś innym niż istota, na której się opiera — jest z nią tożsama — lecz umożliwia tworzenie jeszcze bardziej złożonych struktur na wyższym poziomie.
Ten związek można zobrazować jako piramidę. Załóżmy, że stoimy na jej samym szczycie. Co widzimy, spoglądając w dół? Rzeczywistość fizyczną. Z czasem jednak odkrywamy, że jest ona dynamiczną strukturą matematyczną na tyle prostą, byśmy mogli rozpoznać jej budowę i relacje rządzące jej ewolucją. Na tej podstawie dochodzimy do wniosku, że matematyka musi poprzedzać Wszechświat i być od niego niezależna. W rezultacie wnioskujemy, że Wszechświat jest jedynie warstwą abstrakcji opartą na poprzedniej warstwie, którą możemy nazwać platońskim światem matematyki.
Ale skąd wzięła się matematyka i dlaczego jest taka, jaką obserwujemy? Dlaczego nie jest całkowicie inna? Dlaczego w ogóle istnieje? W tym momencie dochodzimy do wniosku, że i ona musiała skądś się wywodzić i że musi istnieć byt, w którym ona istnieje. W ten sposób stwierdzamy, że musi istnieć trzecia warstwa abstrakcji, którą nazwiemy Esencją, Substancją lub Bogiem, na której opiera się platoński świat matematyki, analogicznie do tego, jak na nim opiera się Wszechświat.
Zatem patrząc z samej góry, widzimy tylko część metarzeczywistości — horyzonty wiedzy empirycznej ograniczają nas do granic Wszechświata, czyli rzeczywistości fizycznej. Jednak na podstawie jej zrozumienia możemy wywnioskować istnienie platońskiego świata matematyki, a z jego istnienia — istnienie Boga.
Możliwe, że istnieje więcej warstw i że np. pomiędzy platońskim światem matematyki a Bogiem powinniśmy dodać warstwę logiki. Nie chodzi tu jednak o precyzję, lecz o zarysowanie ogólnej struktury, jaką przyjmuje metarzeczywistość.
Tekst w języku angielskim: God, mathematics and the Universe